Niniejszym dotarliśmy do trzynastej odsłony cyklu "Przesłuchanie", który to powraca do korzeni czyli do formuły krótkich opisów, wrażeń i przemyśleń. To nie miejsce na głębokie analizy, rozbieranie utworów na czynniki pierwsze, ani kreślenie historii poszczególnych grup czy wykonawców. Niestety z biegiem czasu nieco popuściłem lejce przez co niektóre teksty rozrosły się do formatu mini recenzji, a przecież nie o to chodziło. Pora zatem wykonać kilka kroków wstecz i bez zbędnych ceregieli odsłonić dzisiejszą kartę.
IGGY POP "FREE" (2019)
Po wysłuchaniu tej płyty nie opuszcza mnie wrażenie, że otrzymaliśmy
raczej zupkę z paczki niż zupę z prawdziwego zdarzenia. Utwory
przelatują przez uszy i właściwie nie pozostawiają w głowie żadnych
fraz, do których chciałoby się powracać. Do tego jeśli odejmiemy utwory,
w których Iggy recytuje poezję, to samej strawy pozostaje tyle co kot
napłakał. Już sama długość tej płyty, której bliżej do mini albumu niż pełnoprawnej płyty, każe zadać sobie pytanie czy taki był zamysł czy może po prostu zabrakło pomysłu na rozwinięcie tematu. Zbyt mało tu konkretów by móc dyskutować o mocnych stronach tego wydawnictwa. Dziwią mnie więc te wszystkie pochwalne recenzje jakie dane mi było przeczytać. Przecież ta płyta za parę lat przepadnie w pomrokach dziejów. Tu naprawdę nie ma do czego wracać. Jedyną rzeczą jaka zasługuje na najwyższe oceny to partie trąbki. Absolutnie zjawiskowe, takie jakie najbardziej lubię. Żałuję, że nie jest to
ciekawsza płyta, bo mając w składzie taki instrument można było się pokusić o
stworzenie prawdziwego arcydzieła.
ocena: 4/10
Jakub Karczyński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz