Co jakiś czas na łamach "Czarnych słońc" powraca temat nieodżałowanego periodyku muzycznego jakim był Zine. Ukazywał się on dość krótko bowiem zaledwie przez trzy końcowe miesiące roku 2004, ale po dziś dzień szukam w nim nowych inspiracji muzycznych. Świetnym pomysłem było publikowanie w każdym numerze około 50 płyt związanych z określoną myślą przewodnią. Towarzyszył im zawsze krótki opis, raz bardziej, raz mniej rozbudowany. Poza kilkoma znanymi albumami, przeważały rzeczy mniej oczywiste. Gdyby nie ten cykl, zapewne do dziś dnia nie poznałbym grupy Eyeless In Gaza i ich wspaniałego albumu "Back From The Rains" (1989), o którym to wspominałem we wpisie
"Stara gazeta i perła lat 80'". Tam też zamieściłem więcej informacji o samej gazecie Zine. Żeby nie dublować tych samych treści odsyłam zainteresowanych czytelników do owego wpisu sprzed ponad czterech lat. Skoro wszystko zostało już napisane to dlaczego znów wracam do tego tematu? Otóż powód jest następujący. Udało mi się odkryć kolejną perełkę polecaną w cyklu "55 płyt na jesień". Wśród rekomendowanych albumów poza wspomnianą grupą Eyeless In Gaza czy opisywanymi niedawno Red House Painters znalazło się też miejsce dla formacji Mojave 3 i ich płyty "Ask Me Tomorrow" (1995). Nazwa dość tajemnicza, ale gdy wczytamy się w skład personalny, szybko okaże się, że to jednak nie aż tak tajemnicza grupa jak by się mogło wydawać. Otóż część jej członków tworzyło wcześniej formację Slowdive więc już chyba nie trzeba wyjaśniać jakiej muzyki możecie się tutaj spodziewać. Melancholijne ballady snujące się niczym poranna mgła nad doliną to perspektywa, która zapewne nie wszystkim będzie w smak. Dla części słuchaczy dźwięki tu zawarte mogą być zbyt smętne, ale nie mam zamiaru przekonywać nikogo na siłę do walorów owej płyty. Każdy kto ceni sobie piękno melancholii w muzyce, z pewnością doceni te dźwięki, a pozostali może kiedyś odkryją je dla siebie. Pieczątka z logiem 4AD powinna uwiarygodnić moje słowa, lecz owo logo nie elektryzuje już tak słuchaczy jak miało to miejsce w latach osiemdziesiątych. Muzyka wydawana przez tą wytwórnię na przestrzeni lat miała dość różnorodne odcienie i nie zawsze trafiała w mój gust. Na szczęście są jeszcze takie płyty obok, których nie mogę przejść obojętnie. Jedną z nich jest właśnie "Ask Me Tomorrow", która wprowadza mnie w taki przyjemny stan lekkiego odrętwienia, gdzie człowiek przygląda się światu bez większych emocji, tak jakby znajdował się gdzieś poza nim. Nabiera się wtedy odpowiedniego dystansu do otaczającego świata i to co wydawało się szczytem nie do zdobycia, okazuje się zaledwie większą górką. Mojave 3 kreują dość senną atmosferę, ale ileż w tym piękna. Aż strach się poruszyć by nie zburzyć tego nastroju. Muzyka ta z pewnością idealnie sprawdzi się jesienią, w czasie gdy natura pokaże nam swą brzydszą twarz. Gdy deszcz będzie smutno bębnił o szyby, gdy wiatr porwie do tańca zwiędłe liście, wtedy zaparzmy sobie dobrej herbaty, włącz "Ask Me Tomorrow" i przyklej nos do szyby. Gwarantuję, że wrażenia będą niesamowite.
Jakub Karczyński
Ja Mojave 3 poznałem pod koniec XX wieku, a dokładnie w 1998 lub 1999 roku. Otóż dostałem od kogoś adres wytwórni 4AD. Napisałem do nich długi list dziękczynny, za to że są, że wydali tyle wspaniałej muzyki i że w końcu mogę kupować płyty z ich stajni. Dodałem oczywiście, że to nadal w Polsce nie jest łatwe bo ceny płyt są zatrważające w stosunku do zarobków. Ale te narzekania zawarte były dosłownie w dwóch zdaniach. Cała reszta (myślę, że ze trzy strony) to były pochwały i moje wspomnienia dotyczące wykonawców z 4AD. Szczerze to nawet nie wiedziałem czy ten list do nich dotrze. I jakie było moje zdziwienie gdy po kilku miesiącach dostałem list od 4AD. W środku prócz podziękowań, kilku naklejek i reklam była płyta. Tytuł "Cat No UNCUT 4AD 6". Składanka 19 utworów wykonawców z tej stajni. Wśród nich Mojave 3. No i ten napis na samym krążku "PROMOTIONAL USE ONLY: NOT FOR RE-SALE". Pamiętam jak się wtedy wzruszyłem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
I to są wspaniałe historie pokazujące, że czasem zwykły list może zdziałać naprawdę wiele. I nie chodzi o to by w ten sposób osiągać jakieś korzyści materialne, ale o to by dać komuś znać, że praca jaką wykonuje ma dla kogoś olbrzmią wartość i sens. Wtedy to naturalnym odruchem jest chęć podziękowania za trud napisania takiego listu. Mnie przydarzyła się przed laty podobna sytuacja. Napisałem kiedyś e-mail do wydawnictwa Iskry z zapytaniem czy może mają jeszcze gdzieś na stanie książkę Jerzego Rzewuskiego o grupie The Cure. Jako że na stronie jej nie znalazłem, nie miałem wielkich nadziei na pozytywną odpowiedź. Jakież było moje zaskoczenie gdy ktoś z wydawnictwa poprosił mnie o adres zamieszkania i zupełnie za darmo wysłał mi ten egzemplarz. Do dziś nie wiem komu za to dziękować, ale myślę ciepło o tej osobie ilekroć wyciągam z półki tę książkę. Właśnie dlatego takie piękne gesty pamięta się po latach i ceni się ich wartość bo dziś już nie wyobrażam sobie, aby taka sytuacja mogła się jeszcze powtórzyć, choć bardzo chciałbym się mylić w tej kwestii.
UsuńPozdrawiam
...a ja tę płytę Mojave kupiłem w M1 na Szwajcarskiej z 15-16 lat temu :) p.s. przeczytałem polecana przez Ciebie "Retromanię" Reynoldsa - wielka i świetna rzecz, na miarę "Zderzenia cywilizacji" Huntingtona. Natomiast "Podrzyj...." trochę mnie wkurzyło, polski przekład jest wykastrowany o 3 rozdziały w porównaniu z oryginałem! Skandal1 pzdr peiter
OdpowiedzUsuńTeż sobie sprawiłem "Retromanię", bo to faktycznie bardzo wartościowa pozycja. Co do "Podrzyj ..." to nie miałem pojęcia, że usunięto z polskiej wersji, aż trzy rozdziały. Skąd taki pomysł? Na miejscu autora wytoczyłbym wydawcy jakiś proces bo przecież nie po to się pisze książki, aby ktoś je kastrował wedle swego widzimisię. Pozdrawiam
Usuń