Lord, here comes the flood śpiewał Peter Gabriel w utworze zamykającym jego pierwszy solowy album. Ta poruszająca i niezwykle poetycka pieśń, przywodzi mi na myśl czasy ostateczne, w których to powódź jest oczyszczającą falą, zmywającą z powierzchni wszystko co złe. Podobnie ma się sprawa z falą jaka zalewa w ostatnim czasie moje uszy. Jej siła i oczyszczająca moc jest czymś nad wyraz pięknym i pożądanym. Ta mroczna fala, bierze swój początek w latach osiemdziesiątych i rozlewa się aż do połowy lat dziewięćdziesiątych. Później jakby straciła swój impet i siłę oddziaływania. Oczywiście w dalszym ciągu powstają nowe grupy, które próbują przywrócić jej dawną moc, ale w większości są to tylko nieudane i zapatrzone w swoich idoli klony. Dlatego też częściej sięgam po dokonania dawnych mistrzów, niż po ich epigonów, których twórczość nie wywołuje we mnie żadnych emocji. Przelatuje ona przeze mnie jak woda przez sito, nie zostawiając po sobie nawet śladu. Mówię to z żalem, bo jakże chętnie powitałbym zespół, który zbliżyłby się do emocji jakie potrafiło wywołać w człowieku Fields Of The Nephilim, Sisters Of Mercy czy The Cure. I wcale nie czekam na ich naśladowców lecz na zespół, który zaproponuje coś świeżego, ale nie wyzbytego tego niepowtarzalnego klimatu. Pozytywnie zaskoczyła mnie przed dwoma laty turecka grupa She Past Away. Jej debiut pomimo nawiązań do muzyki lat osiemdziesiątych, był czymś niezwykle ciekawym i ożywczym w tym skostniałym gatunku. Niestety druga płyta już nie wzbudziła we mnie większych emocji. Podobnie jak twórczość Red Sun Revival czy Sweet Ermengarde. Jedni jak i drudzy usilnie kopiują patenty Fields Of The Nephilim, ale na niewiele się to zdaje. Mistrz przecież jest tylko jeden. Zamiast więc raczyć się setną kopią Fields'ów wolę zanurzyć się w przeszłości i wydobyć na światło dzienne prawdziwe perły skryte przez mrok. W końcu lepiej napić się wody prosto ze źródła, niż z zatęchłej studni. Tym sposobem trafiłem na nieco zapomnianą kanadyjską formację Psyche, której nazwę wyłowiłem na jednym z blogów muzycznych. Jako, że jej szyld pojawiał się w odniesieniu do muzyki grupy The Cassandra Complex, to postanowiłem zagłębić się nieco w jej dorobek. Zacząłem od płyty "The Influence" (1989), którą to szczególnie polecano, a gdy tylko zorientowałem się, że to dźwięki z mojego ogrodu, czym prędzej dokupiłem album "Intimacy" (1994). Oba okazały się nad wyraz celnymi strzałami. A jak ich muzyka ma się do twórczości The Cassandra Complex? Faktycznie, można doszukać się pewnych podobieństw, ale radziłbym traktować te zespoły jako dwa osobne byty. Tak jak już pisałem, obie płyty pięknie zagrały na strunach mej duszy, stąd też słucham ich intensywnie od kilku dni. I pomyśleć, że gdyby nie przypadek, jedna wzmianka na blogu, być może nigdy nie poznałbym twórczości tego zespołu. Przypomina mi to trochę okoliczności odkrycia dla siebie zespołu Eyeless In Gaza. Tam inspiracją była notka z gazety, tu Internet. Dwa jakże odmienne źródła, dla których wspólnym mianownikiem okazała się być piękna muzyka. Oby więcej takich inspiracji.
Jakub Karczyński
Cześć!
OdpowiedzUsuńPolecam Ci trochę niedoceniany i zapomniany Psychedelic Furs. Nie zaliczałbym ich do "mrocznej muzyki", jest w niej jednak jakiś ciemny niepokój, głos Richarda Butlera też do radosnych nie należy. Ostatnio za niewielkie pieniądze kupiłem ich ostatnią płytę "World Outside" (1991)i klimat z niektórych piosenek mnie nie opuszcza.
Pozdrawiam.
Lizardix
Serdeczne dzięki za polecenie The Psychedelic Furs. Nie znałem ich wcześniej. Wrzuciłem dla rozpoznania nazwę na YouTube i muszę przyznać, że bardzo mi się ta muzyka spodobała. Niestety, nie bardzo wiem od jakiej płyty warto zacząć zgłębiać ich twórczość. Byłbym wdzięczny za nakierowanie mej uwagi na jakiś konkretny tytuł. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci zacząć od ostatniej "World Outside", później cofnij się w czasie do debiutu "The Psychedelic Furs" i świetnej "Talk Talk Talk". Najmniej przypadła mi do gustu "Midnight To Midnight", ale kiedy słuchałem ją ostatnio spodobała mi się - może poza amerykańsko-popowym saksofonem.
UsuńPozdrawiam i miłego słuchania.
PS. Szczęśliwego Nowego Roku!
Lizardix
Dziękuję za rekomendacje. Z trzech polecanych przez Ciebie płyt, udało mi się kupić jedną - debiut "The Psychedelic Furs". Pozostałych dwóch na razie nie wytropiłem, ale że gość od którego nabyłem debiut, dysponował jeszcze albumami "Midnight To Midnight" i "Mirror Moves" to zdecydowałem się także i na nie. Jeszcze raz wielkie dzięki za polecenie tej grupy. Ja ze swej strony mogę się zrewanżować rekomendacją The Alarm "Eye Of The Hurricane". Muzyka w dość podobnej stylistyce, no i również z lat 80. Pozdrawiam i również życzę wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym roku.
OdpowiedzUsuń