Clan Of Xymox to grupa penetrująca melancholijne obszary muzyki elektronicznej, choć nie stroni też od klimatów bardziej tanecznych. Te dwa odrębne światy to struktury dość trudne do połączenia. Wielokrotnie przekonywaliśmy się, że wpływało to niekorzystnie na spójność kolejnych płyt. Być może zauważył to w końcu także Ronny Moorings, co zaowocowało niezwykle mrocznym i klimatycznym albumem. Czynione wcześniej zapowiedzi odnośnie melancholijnego oblicza grupy, na szczęście znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. I tak oto w dniu zakochanych, otrzymaliśmy czternasty rozdział w historii grupy Clan Of Xymox.
Wszyscy, którzy uważnie przypatrują się poczynaniom tej holenderskiej formacji, wiedzą, że karty rozdaje tu jedna osoba. Mowa rzecz jasna o postaci lidera. Bez Ronny'ego Mooringsa Clan Of Xymox automatycznie traci rację bytu. To on kształtował i prowadził ten okręt na przestrzeni kolejnych lat. Pomimo trudności, łajba oparła się licznym sztormom i zawirowaniom. Dwadzieścia dziewięć lat po wydaniu debiutu, kapitan postanowił sięgnąć po talię kart z tamtego okresu. Po ich rozdaniu okazało się, że w jego ręku nie brak ani asów ani króli. Przyznam szczerze, że na taki rozwój wypadków czekałem od wielu lat. Płyta "A Matters Of Mind, Body And Soul" czaruje klimatem, przebojowymi melodiami i sądzę, że ma szansę przywrócić wiarę tym, którzy ją już utracili. Jak widać, a raczej słychać, Clan Of Xymox wciąż ma coś do powiedzenia. Pomimo oszczędnych środków, udało stworzyć się muzykę na naprawdę wysokim poziomie. "Mniej znaczy więcej". To słowa, które wypowiedział Ludwig Mies van der Rohe i doskonale pasują do wspomnianej sytuacji. Czasami nadmiar przesłania piękno ukryte gdzieś w gąszczu. Artysta powinien umieć je odsłonić, pozbyć się zbędnych elementów by nie zakłócały odbioru dzieła.
Muzyka zawarta na tym albumie świetnie sprawdzi się jesienią, ale i wiosną nie brak pochmurnych dni. Aż nie śmiem wskazywać tu najlepszych utworów, bo wszystkie zasługują na wyróżnienie. To naprawdę rzadka sytuacja, abym nie miał uwag czy zastrzeżeń do płyty z logiem Clan Of Xymox. W ostatnich latach zawsze dwa lub trzy nagrania psuły efekt całości. Tym razem jest inaczej. Jak widać nie warto tracić wiary, bo po gorszych dniach, nadchodzą i te lepsze. Wsłuchajcie się uważnie w tę płytę i poczujcie ten specyficzny klimat, tak charakterystyczny dla twórczości Clan Of Xymox. Przy okazji pragnę podzielić się refleksją jaka naszła mnie podczas słuchania utworu The Climat Changed. Jak można zorientować się po tytule, porusza on temat zmian klimatycznych. Zanikanie pór roku, coraz bardziej nieprzewidywalna pogoda to rzeczy, których doświadczamy w ostatnim czasie. Jest to efekt działalności człowieka, który dążąc do maksymalizacji zysków, nie liczy się z naturą. Ona jednak przypomina o sobie za pomocą huraganów, powodzi i trzęsień ziemi. To jej obrona i odpowiedź na te działania. Ta dość apokaliptyczna wizja, skojarzyła mi się z innym utworem zespołu osiadłego w Holandii. Grupa The Legendary Pink Dots, ma w swym dorobku nagranie Waiting For The Cloud, w którym to bohaterowie czekają na nadejście nuklearnej chmury. Gdy zestawimy ze sobą oba te utwory, otrzymamy scenariusz katastrofy w elektrowni jądrowej Fukushima I. Brakowało tylko radioaktywnej chmury, aby wizja wypełniła się w stu procentach. Niepokój i strach znany z Czarnobyla jednak powrócił i przypomniał o konsekwencjach naszych działań. Poza tak ponurymi wizjami, są też i rzeczy o miłości, choć niekoniecznie rozpatrywanej przez pryzmat dnia zakochanych. Wiadomo jak to w życiu bywa. Nic nie jest czarne, ani białe. Poruszamy się raczej w odcieniach różnych kolorów, starając się wybrać te najjaśniejsze.
Zachęcam do zapoznania się z albumem "A Matters Of Mind, Body And Soul" wszystkich tych, którzy cenią sobie melancholijne oblicze Clan Of Xymox. Nareszcie otrzymaliśmy album, którego słuchanie dostarcza mnóstwo przyjemności. Spokojnie można odłożyć pilota, bowiem brak tutaj ewidentnych gniotów. Usiądźcie wygodnie w fotelu, załóżcie słuchawki i rozkoszujcie się tymi dźwiękami. Tak dobrego albumu Clan Of Xymox nie nagrał od wielu lat. Wiem, że mamy dopiero marzec, ale z pełną świadomością typuję ten album do miana płyty roku. Czy potrzeba jeszcze jakiejś rekomendacji?
Jakub Karczyński
Cześć !
OdpowiedzUsuńZachwalasz nowy album Clan of Xymox. Pomyślałem, że pewnie nie ma szans na klimaty jakie znam z 3-4 pierwszych płyt tej formacji a zwłaszcza mojego ukochanego "Twist of Shadows". Chodzi mi oczywiście o całość, o album gdzie każdy utwór to perełka, gdzie słucha się całości a nie tylko wybranych fragmentów. Jakże się cieszę, to jest moja muzyka, moje klimaty, taki Xymox lubię, takiego chcę słuchać i właściwie od kilku dni ten krążek jest cały czas w odtwarzaczu. Najodpowiedniejszą porą na słuchanie takiej muzyki jest oczywiście wieczór lub późne godziny nocne które tylko pogłębiają przeżycia i smakowanie dźwięków a jest czego słuchać. Melancholia, nostalgia ale także i radość i nadzieja oraz aura tajemniczości to słowa czy raczej określenia które nasuwają mi się automatycznie na podkreślenie tego czego doświadczamy słuchając tego krążka. Ja polubiłem już po pierwszym przesłuchaniu wszystkie utwory a jestem zawsze krytyczny, także do zespołów które darzę szczególnym sentymentem czy wręcz uwielbieniem. Tym większa radość, że po tylu latach zespół nagrał album, który trafił do mnie i to od razu bo nie ukrywam skreśliłem Clan of Xymox z listy moich faworytów. Czy słucham "I close my eyes", "Months ago", "She is falling in love" czy jakikolwiek inny serce bije mocniej. Wspaniałe uczucie. Jestem w trakcie czytania książki poświęconej Beksińskim i też kilka razy w tle towarzyszyła mi ta właśnie muzyka. Pasuje idealnie, hmm, ciekawe czy Tomkowi przypadłaby do gustu ? Myślę, że przedstawiłby słuchaczom jeśli nie całość to obszerne fragmenty tej płyty.
Jakubie, w pełni się z Tobą zgadzam, że album ten typujesz do miana płyty roku. Spotkałem w internecie też opinie czy recenzje, że tylko fragmenty są dobre, że utwory są mało dopieszczone czy ubogie aranżacyjnie, że mamy XXI wiek i to wszystko mogłoby brzmieć zupełnie inaczej. Oczywiście, że tak. Każdy ma prawo wyrażać swoje opinie, ja jednak boję się eksperymentów takich na siłę aby być modnym czy szukać swojego miejsca używając nowoczesnej techniki tylko dlatego bo inni tak robią. Ile to zespołów poległo szukając i goniąc popularności nie zwracając uwagi na to że nie są autentyczni a wręcz śmieszni i niestrawni zarazem. Ja cieszę się, że Ronny gra znów tak jak umie najlepiej bez zbędnych ozdobników. Czy zawsze tak nie mogło być ? A więc nie pozostaje nic innego jak nastawić płytę, zamknąć oczy i wsłuchiwać się w te dźwięki bo warto.
Tomasz