Jakże miło rozpocząć dzień od widoku pięknego słońca za oknem, dobrej kawy i paczki z płytami dostarczonymi przez listonosza. Obiecywałem sobie ograniczyć w najbliższym czasie zakupy kolejnych albumów, ale jak się gdzieś wypatrzy okazje, to trudno się nie skusić. Zresztą bycie kolekcjonerem polega właśnie na szukaniu, tropieniu i upolowaniu pożądanej płyty. W tym hobby nie ma miejsca na odpoczynek. Jeśli nie skorzystasz ty, zrobi to z pewnością ktoś inny. Nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby przeszły mi koło nosa takie albumy jak "Elodia" (Lacrimosa), "Destroying The World To Save It" (Ikon) czy "In The Shadow Of The Angel" (Ikon). Co prawda, ten ostatni mam już w swej płytotece, ale w nieco innym wydaniu. Wiem, że trudno to zrozumieć, ale w zbieraniu płyt poza samą muzyką, liczy się też forma wydania. Stąd też niektóre tytuły dublują mi się na półce. Staram się jednak nie pozbywać starych wydań, bo to przecież kawał historii. Poza tym, w reedycjach nie zawsze rzetelnie odzwierciedla się poligrafię, co jak dla mnie jest wręcz karygodne. Dowodem tego są wzbogacone reedycje grupy Marillion, gdzie postanowiono wdrukować niebieską ramkę, kosztem okładki. Nie wystarczyłoby nakleić na pudełku informacji o zremasterowanej, dwupłytowej edycji? Poza tym okładki przy kompaktach i tak już są stosunkowo małe, po co je jeszcze pomniejszać?
Ostatnio odwiedziłem także kilka sklepów z płytami. Nie tam żadne markety, ale takie malutkie, gdzie czuć atmosferę pasji i wielkiej miłości do muzyki. Zajrzałem tam, aby zobaczyć jak radzą sobie one w tych trudnych czasach. Byłem ciekaw kto tam zagląda i czego szukają dzisiejsi melomani. Udałem się w okolice poznańskiego rynku, gdzie mieszczą się, aż dwa takie sklepy. Niestety nie miałem zbyt wiele szczęścia, gdyż akurat byłem jedynym klientem. Wielka szkoda, bo na półkach tyle ciekawych płyt, a chętnych brak. Szczególnie lubię zaglądać do dwóch sklepów. Jeden znajduje się pod arkadami, tuż przy Stary Rynku. "Fripp", którego szyld nawiązuje do nazwiska gitarzysty King Crimson, to niezwykle uroczy zakątek. Pełen strzelistych regałów, wypełnionych po brzegi kompaktami. Nie brak tu też płyt winylowych, przeżywających obecnie swój renesans. Jego wirtualną formę stanowi internetowy sklep Multikulti. Pomimo że w asortymencie dominuje klasyka, jazz oraz muzyka etniczna, jest też miejsce dla rocka czy alternatywy. Warto zajrzeć, bo na pewno znajdziecie tu albumy, których próżno szukać gdzie indziej. Doceniają to zapewne klienci sklepu internetowego, dla których przygotowywano właśnie wysyłkę płyt. Szkoda, że stacjonarnym melomanom jakoś nie po drodze.
Drugim przybytkiem dla miłośników muzyki, jest wspominany tu już kilkakrotnie, sklep na ulicy Taczaka. To tutaj zaglądają wszyscy ci, którzy cenią sobie dobrego rocka, pop, heavy metal, ale i jazz oraz klasykę. Na stosunkowo niedużym metrażu mieści się tam ogromna ilość winyli i kompaktów. Funkcjonuje tu również potężny komis, do którego ludzie oddają płyty, na których im już nie zależy. Sam upolowałem w nim wiele wspaniałych albumów, jak choćby Nosferatu "Prince Of Darkness" (CD), The Mission "Children" (winyl), All About Eve "Scarlet And Other Stories" (winyl) czy ostatnio płytę Lisy Germano "Geek The Girl" (CD). Niebagatelną rolę stanowi tu także postać właściciela, którego ogromna wiedza muzyczna zapewnia fachowe doradztwo. Z tej też przyczyny jestem wielkim orędownikiem takich miejsc. Wspieram je jak tylko mogę i was również zachęcam do takiej działalności. Rozejrzyjcie się po swoich miastach, być może znajdziecie tam jeszcze miejsca, w których nie brak wspaniałej atmosfery jak i prawdziwych, muzycznych skarbów.
Jakub Karczyński
Kiedyś trafiłem na takie miejsce w Słupsku. Za obskurną bramą znalazłem prawdziwą perełkę. Co prawda nie było tam powalającej ilości płyt, ale za to jak już coś było to naprawdę zwalało z nóg.
OdpowiedzUsuń