Jakub Karczyński
15 października 2024
GŁĘBOKI POKŁON
04 października 2024
PŁYTOWE FORTYFIKACJE
Jakub Karczyński
19 września 2024
PIEŚNI ZAGINIONEGO ŚWIATA
Jakub Karczyński
13 września 2024
ZAGINIONA SIOSTRA
Jakub Karczyński
26 sierpnia 2024
PERŁA Z NIEMIECKIEJ SZAFY
Co jest najpiękniejsze w muzyce? To, że nie da jej się ogarnąć. Jest jak bezkresny ocean, który starasz się przepłynąć choć wiesz, że to zadanie jest ponad twoje siły. Niby człowiek przesłuchał całe morze muzyki, ale gdy tylko podnoszę wzrok, uświadamiam sobie, że uszczknąłem z niego zaledwie kropelkę. Przekonuję się o tym każdego dnia, a zwłaszcza w momencie, gdy natykam się na kompletnie nieznany mi zespół. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej bowiem do tej kategorii zalicza się nie tylko Dog Detachment, ale i zespół Edera. Trafiłem na niego przypadkiem poprzez facebookową stronę zespołu Pink Turns Blue, które rekomendowało pewien youtubowy kanał, na którym to polecano ich ostatni album. Poświęcono także miejsce kilku innym wydawnictwom, spośród, których moją uwagę zwróciła płyta "Ambiguous" (1996) zespołu Edera. Poszukałem jej czym prędzej na rodzimym portalu aukcyjnym i okazało się, że jest jeden egzemplarz. Niestety posiadał inną, dużo gorszą okładkę, ale jako że jego cena była symboliczna to nie wybrzydzałem. Zespół Edera wywodzi się z Niemiec i niewiele więcej o nim wiadomo. Jego skład tworzyła wokalistka Catrin Mallon oraz Oliver Henkel, który odpowiadał za muzykę. Zespół ma na koncie tylko jeden album, którym zadebiutował na rynku w 1996 roku. Dlaczego ta historia nie miała swego ciągu dalszego? Mam pewną teorię niemniej prawda może być nieco inna. Przypuszczam, że gdyby płyta ta ukazała się w latach osiemdziesiątych, to kto wie czy dziś nazwa Edera nie byłaby wytatuowana w naszym sercu złotymi zgłoskami. Niestety w połowie lat dziewięćdziesiątych takie granie nie miało racji bytu. Przypomnijcie sobie co rządziło w tamtym czasie na falach eteru, a zrozumiecie w czym rzecz. Edera, której muzycznie bliżej było do grup w rodzaju Bel Canto niż Backstreet Boys, stworzyła niezwykle urzekającą płytę, lokującą się gdzieś na przecięciu linii z napisem synth pop, ambient, ethereal. Album ten to taka zaginiona perełka, którą warto ocalić od zapomnienia. Jeśli więc spotkacie go na swojej drodze to uchylcie mu drzwi, a gwarantuję, że odwdzięczy się on wam mnóstwem niepowtarzalnych doznań muzycznych. Jak już wspomniałem, płyta ta ukazała się w dwóch drastycznie odmiennych szatach graficznych. Ta, którą widzicie na zdjęciu to jak mniemam pierwotny koncept artystyczny lecz nijak nie koresponduje on z zawartością muzyczną. Dużo bardziej klimatyczna jest edycja jaką wypuściła wytwórnia Cleopatra stąd też będę podejmował wysiłki by ją pozyskać. Tak to już w życiu kolekcjonera bywa, że czasem by osiągnąć cel, trzeba najpierw zadowolić się półśrodkami.
Jakub Karczyński
17 sierpnia 2024
BEZPAŃSKIE PSY
Autor zdjęcia: Tomasz Zrąbkowski |
Jakub Karczyński
08 sierpnia 2024
PAUL GILMARTIN
Smutne wieści napłynęły z obozu The Danse Society. Zespół poinformował o śmierci swojego perkusisty, z którym to nagrali singla "Clock" oraz albumy "Seduction", "Heaven is Waiting", "Looking Through", "Change Of Skin" i "Scarey Tales". Z tego co wyczytałem to właśnie Paul Gilmartin był najbardziej niezadowolony z faktu, że po reaktywacji za mikrofonem nie stanął ich pierwszy wokalista, Steve Rawlings. Nieporozumienia i podział na dwie frakcje sprawiły, że opuścił on zespół i założył The Danse Society Reincarnation. Z wywiadu do jakiego dotarłem dowiedziałem się, że nie czuł się on dobrze w zespole, który według jego opinii miał coraz mniej wspólnego z The Danse Society. Postanowił więc, że powoła do życia swoją inkarnację, której również nie udało się zebrać oryginalnych członków. W ten oto sposób mieliśmy dwie grupy odwołujące się do dorobku The Danse Society, z czego żadna z nich nie była w stanie spełnić oczekiwań dawnych fanów. W wyniku sporów o nazwę muzycy pod wodzą Gilmartina zmuszeni byli zmienić nazwę na The Society. Zdołali nawet stworzyć nowy materiał, który niestety nie ukazał się w formie płyty. Zainteresowani mogą zapoznać się z nim za pośrednictwem YouTube. Szkoda, bo jako kolekcjoner chciałbym móc sobie posłuchać tych nagrań na domowym stereo jednak szanse na to zmalały niemal do zera. Niestety śmierć Paula Gilmartina zamyka nam definitywnie działalność pod tym szyldem oraz szansę na reaktywację The Danse Society w oryginalnym składzie. Wiem, że nie ma dobrego czasu na umieranie, ale śmierć w wieku 63 lat to zdecydowanie przedwczesne zdmuchnięcie świecy. Dziękuję zatem za wszystkie piękne dźwięki, których byłeś twórcą. Spoczywaj w spokoju. Dobranoc.
Jakub Karczyński