30 maja 2024

POWROTY W CHWALE


Reaktywacje dawnych gwiazd ekscytują pod warunkiem, że ich współczesna twórczość warta jest tego by się nad nią pochylić. Motywacje tych powrotów bywają różne. Jedni chcą przypomnieć o sobie dawnym fanom, wejść na scenę i przeżyć jeszcze raz te emocje jakie towarzyszyły im za młodu. Nie brak też takich, którzy wchodzą do tej rzeki by podreperować swoje finanse wszak źródełko kiedyś wysycha. Jeśli idzie jeszcze za tym naprawdę dobra muzyka, to nie mam nic przeciwko takiej motywacji, gorzej jeśli zamiast nowych nagrań otrzymujemy odgrzewane kotlety. To porównanie może nie jest najszczęśliwsze bo co jak co, ale odgrzewane kotlety to ja akurat lubię, ale niekoniecznie w muzyce. W tym przypadku akurat żądam najwyższej świeżości i jakości. Nie zawsze udaje się to osiągnąć więc trudno się dziwić, że wielu fanów jest po prostu rozczarowanych takimi reaktywacjami. I o ile wiele powrotów można posądzać o skok na kasę, tak w przypadku grupy The Cassandra Complex nie mam podstaw by podejrzewać ich o tego typu działania. Najlepszym dowodem jest ich nowa płyta zatytułowana "The Plague" (2023), która to godna jest ich najlepszych dokonań i nie ma w tym krzty przesady. Album ten jest kolejnym rozdziałem ich historii i miejmy nadzieję, że zespół nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wciąż pozostają aktywni koncertowo więc być może nadarzy się kiedyś okazja by zobaczyć ich na żywo. To by było dopiero coś. Póki co pozostają mi jednak płyty choć sprzęt nadal w naprawie i coś nie zanosi się na jego szybki powrót. Gość ponoć zawalony robotą więc trudno mi powiedzieć kiedy znajdzie czas by zerknąć na mojego Panasonica. Czekam na jego wskrzeszenie lub na zakup Denona bo niemożność słuchania muzyki z płyt jest dla mnie niewyobrażalnym cierpieniem. Jedną z pierwszych płyt jaką posłucham będzie z pewnością nowe wydawnictwo The Cassandra Complex. Dobrze, że wciąż są grupy, które działają jak dobrze naoliwiona maszyna. Ich powrót wlał w me serce wiarę, na to, że nie warto tracić nadziei bo jak pokazuje życie, miłe niespodzianki potrafią dopaść człowieka w najmniej oczekiwanym momencie. 


Jakub Karczyński

22 maja 2024

CISZA WŚRÓD CZTERCH ŚCIAN


Ciężko mi ostatnio wygospodarować czas na pisanie, co niestety niekorzystnie odbija się na ilości postów jaka pojawia się na blogu. Liczę na to, że w najbliższym czasie się to zmieni. Jakby tego było mało, po dwudziestu czterech latach wiernej służby, mój sprzęt odmówił dalszej współpracy. Czy uda się go reanimować? Dowiem się tego w nadchodzącym tygodniu więc niecierpliwie odliczam już dni. Dziwnie tak nie móc sobie wieczorem posłuchać muzyki z płyt na domowym stereo. A przecież wśród półek czają się albumy, na które to szczególnie ostrzyłem sobie zęby jak choćby najnowszy Pet Shop Boys. Będąc na koncercie grupy Closterkeller zakupiłem sobie także album zespołu Agima Sun, który to miło mnie zaskoczył. Wokalista brzmiał tak jakby odebrał lekcje od samego Jaza Colemana z Killing Joke, a pozostali muzycy też nie w ciemię bici. Miałem wielką ochotę posłuchać sobie tego na domowym sprzęcie, tak jak i albumów przygotowanych przez The Cassandra Complex, Anję Huwe oraz sprawdzić jak brzmią wczesne dema jej macierzystej formacji X-Mal Deutschland. Wszystko to musi jednak poczekać. Jeśli się uda reanimować laser to będę kontynuował podróż ze swym starym, wiernym towarzyszem, a jeśli nie, to czeka mnie zakup czegoś nowego. Póki co, sytuację ratuje jako tako odtwarzacz DVD, ale to tylko tak by nie oszaleć od tej ciszy. Na razie musi wystarczyć. Na przetarcie szlaku nastawiłem sobie dziś debiut Inspiral Carpets. Wraz z albumem "Life" (1990) cofam się do początku lat dziewięćdziesiątych, gdy na Wyspach Brytyjskich królował Madchester. Echo tych brzmień dotarło do Polski chwilę później i zainspirowało kilku twórców do podobnej podróży. Nie wiem czy Big Day był w tej grupie, ale jakoś tak ich muzyka najbliższa jest temu z czym kojarzy mi się Madchester. Wyjąłem nawet z półki dwie płyty Big Day, które to zakupiłem przed kilkoma laty, ale jakoś nigdy nie miałem odpowiedniej motywacji by uczciwie ich posłuchać. Inspiral Carpets zrobili dziś odpowiedni podkład więc lepszej okazji już nie będzie by zagłębić się w tę muzykę. Dźwięki zawarte na płycie "W świetle i we mgle" (1993) wciąż brzmią niesamowicie, pomimo tego, że od ich nagrania minęło tak wiele lat. Co ciekawe, zespół nagrał w ubiegłym roku nową płytę, która niestety przeszła bez większego echa. To chyba nie czas na takie dźwięki. Od lat dziewięćdziesiątych wiele się zmieniło tak w samej Polsce jak i globalnej muzyce. Czy na lepsze? To już niech każdy sam osądzi.

Dziś ponoć World Goth Day, więc wypadałoby posłuchać coś z tej działki, ale jakoś typowy gotyk mnie nie kręci. Zawsze wolałem grupy, które nie zanurzały się w tym klimacie aż po same uszy. Gotyckie uniformy też raczej mnie odstraszają więc chyba skończy się na tym, że posłucham Bauhausu, wyjąc z Peterem do księżyca nieśmiertelne undead, undead, undead i tym sposobem obejdę sobie to święto. Zatem happy goth day.


Jakub Karczyński 

11 maja 2024

THE DANSE SOCIETY - WYWIAD

THE DANSE SOCIETY TO ZESPÓŁ, KTÓRY ZAPISAŁ SIĘ W PAMIĘCI FANÓW PRZEDE WSZYSTKIM ZA SPRAWĄ WSPANIAŁEJ PŁYTY "HEAVEN IS WAITING" (1983). W BŁYSKOTLIWY SPOSÓB POŁĄCZYLI TAM MUZYKĘ POST PUNK Z ELEKTRONIKĄ, NADAJĄC JEJ NIESAMOWITEGO KLIMATU I ELEGANCJI. NIESTETY ZESPÓŁ ZAKOŃCZYŁ DZIAŁALNOŚĆ TRZY LATA PÓŹNIEJ. POWRÓCILI DO GRANIA DOPIERO W 2011 ROKU W GRUNTOWNIE ZREORGANIZOWANYM SKŁADZIE. OD TAMTEJ PORY ZESPÓŁ SUKCESYWNIE ZAPISUJE KOLEJNE ROZDZIAŁY SWOJEJ MUZYCZNEJ HISTORII. NIEDAWNO WYDALI SWÓJ NAJNOWSZY ALBUM, KTÓRY TO SPRAWIŁ, ŻE MUZYKA THE DANSE SOCIETY ZNÓW STAŁA SIĘ DLA MNIE WAŻNA. W ZWIĄZKU Z TYM POSTANOWIŁEM ZADAĆ KILKA PYTAŃ CZŁONKOM ZESPOŁU BY DOWIEDZIEĆ SIĘ NIECO WIĘCEJ O NOWEJ PŁYCIE, SPRAWACH Z  PRZESZŁOŚCI JAK I PLANACH NA PRZYSZŁOŚĆ. ZAPRASZAM NA ROZMOWĘ, KTÓREJ BOHATERAMI SĄ MAETHELYIAH ORAZ PAUL NASH.

 

Niedawno wydaliście nowy, bardzo dobry album. Opowiedzcie nam coś więcej o tym wydawnictwie.


Paul Nash: "The Loop" jest reakcją i komentarzem na współczesne życie zwykłych ludzi, takich jak ja i ty. Zacząłem myśleć o tym, jak ogólnie przeżywamy nasz czas na ziemi i jak te wzorce codziennego, tygodniowego, miesięcznego życia powtarzają się jak pętla. Im więcej o tym myślałem, tym bardziej oczywiste stawały się te wzorce, powtarzające się nawet przez wieki. Manipulowani przez media, kontrolowani przez elitarnych miliarderów, aby dostosować się do tych ścieżek, podzieleni, abyśmy byli posłuszni, patrzyli i obwiniali naszych sąsiadów, od starych do młodych, wiadomości, którymi jesteśmy karmieni, są sprytnie zaprojektowane do kontrolowania. Przesłanie albumu jest takie, że kiedy jesteśmy świadomi, możemy się obudzić i przełamać ten schemat, żyjąc naszym życiem z pewną dozą wolności, jednocząc się, aby dokonać zmian. Muzycznie, podobnie jak w przypadku wszystkich naszych albumów, piszemy razem - nasze indywidualne wpływy łączą się, tworząc interesujące i potężne (i ogólnie mroczne) dźwięki.
 

Ciekawi mnie również okładka albumu. Jak byś ją zinterpretował?

Paul Nash: Miałem wizję okładki podczas pisania albumu i chciałem zbudować model pętli, kupiłem elementy do budowy modelu (jest dość duży, ma około 2 metrów), ale jego złożenie zajęło sporo czasu. Model pętli to pętla Möbiusa lub nieskończoności z małymi postaciami chodzącymi wokół niej. Po zbudowaniu sfotografowaliśmy go i być może zauważyłeś, że ma również numer 8 z boku, ponieważ jest to nasz 8. album studyjny.  

Wydaliście album samodzielnie. Dlaczego? Nie znaleźliście wydawcy czy po prostu go nie szukaliście?

Paul Nash: Tak naprawdę nie szukaliśmy, lubię mieć kontrolę nad projektem i swobodę produkowania dokładnie tego, co chcemy, bez ingerencji z zewnątrz, co nie znaczy, że w przyszłości nie moglibyśmy nawiązać współpracy z inną wytwórnią lub wydawcą, ale musiałaby to być właściwa osoba.

Maethelyiah: Z wyjątkiem Aristy w latach 80-tych, wszystkie nasze wydawnictwa ukazały się w Society Records, która jest niezależną wytwórnią. Posiadanie wytwórni oznacza, że masz większą kontrolę nad swoimi ruchami i jesteś tym, który wykorzystuje jej owoce. To trochę tak, jakby wybrać pracę na etacie lub samozatrudnienie. Oba sposoby mają plusy i minusy, które każdy musi wybrać w zależności od priorytetów, potrzeb i ambicji.
 

Kto w zespole jest odpowiedzialny za wyznaczanie kierunku muzycznego?


Maethelyiah: Zespół, ale jako oryginalny członek-założyciel to Paul nosi koronę 😉
Loop był głównie jego pomysłem, który wszyscy współtworzyliśmy, dopracowując każdy szczegół. Kierunek jest nadawany przez zespół wiosłujący, ponieważ wpływ każdego z nas determinuje brzmienie, a to, do którego zmierzamy, jest moim zdaniem najlepszym, jakie kiedykolwiek mieliśmy.
 

Czy The Danse Society to Twoje hobby po pracy czy pełnoetatowa praca?


Maethelyiah: Jedno i drugie ❤️


Paul Nash: To powołanie - uczę muzyki w college'u dla 16-18-latków i kocham swoją pracę, ale nie mógłbym żyć bez tworzenia muzyki - muzyka to życie!
 

Wróćmy na chwilę do przeszłości. Interesują mnie zmiany personalne w zespole. Dlaczego Steve Rawlings nie jest już członkiem The Danse Society?


Paul Nash: Steve odszedł w 1987 roku, aby kontynuować karierę solową (wierzę, że mocno namówiony przez Jazza Summersa, naszego ówczesnego managera) po 2 nieudanych singlach jako The Society wyjechał do Ameryki i osiadł w Los Angeles. Straciliśmy kontakt, na krótko połączyliśmy się ponownie podczas reformacji w 2011 roku, nagrywając jeden utwór, po czym ponownie zniknęliśmy. Myślę, że muzyka nie jest już częścią jego życia i życzę mu powodzenia w tym, co teraz robi.
 

Zastąpiłaś Steve'a przy mikrofonie. Domyślam się, że nie było łatwo wejść w jego buty. Pamiętasz jak się wtedy czułaś i jak fani zareagowali na nową twarz zespołu?

Maethelyiah: Era Steve'a na zawsze pozostanie w mojej pamięci i zawsze myślę o nim z najwyższym szacunkiem. Jest jednym z powodów, dla których zawsze kochałam The Danse Society, odkąd byłam nastolatkiem. Zostałam zaproszona do zastąpienia go, ponieważ po tym, jak zgodził się wziąć udział w reformacji, zmienił zdanie. Wiem, że mieszka w Stanach Zjednoczonych, a to ogromna odległość do wspólnej pracy. Mam również wrażenie, że mogły istnieć inne powody osobiste, ale dopóki nie padnie wyjaśnienie z jego ust, nie padnie ono z moich. Początkowa reakcja była nieco szokująca dla wszystkich, zarówno w dobrych, jak i złych stronach. Jestem pokorna wobec ogromnego wsparcia, jakie otrzymuję, a także wdzięczna kilku osobom, które poświęciły energię i czas, próbując przekonać mnie do rezygnacji z mojej pozycji na początku. Co cię nie zabije, to cię wzmocni - to nie tylko cytat.
Czuję się dumna stojąc na czele The Danse Society.
Kocham muzykę, otaczają mnie najlepsi koledzy z zespołu i szczerze mówiąc nasi Danserzy (tak nazywamy naszych sympatyków) są najlepsi. Czuję się bardzo, bardzo szczęśliwa i mam nadzieję, że Steve ma się dobrze.
 

Czy jesteś w kontakcie ze Stevem? Czy wiesz co u niego słychać i czy nadal jest aktywnym muzykiem?

Paul Nash: Jak powiedziałem wcześniej, niestety nie i o ile wiem, nie jest on zaangażowany w przemysł muzyczny.


Wcześniej grałaś w grupie Blooding Mask. Opowiedz nam więcej o tym zespole.


Maethelyiah: Blooding Mask to projekt, który prowadzę od 1992 roku i jest prawdopodobnie najbardziej niedocenianą włoską ezoteryczną nazwą z klasycznym electro, jaką kiedykolwiek znajdziesz. Paul (Nash) dołączył do mnie w 2020 roku i wydaliśmy "Autopsy Of A Dream". Nigdy wcześniej nie było bardziej odpowiedniego tytułu dla naszej obecnej ery. To taka nietypowa muzyka, która ma tendencję do przerażania słuchaczy i to mi się podoba. Kilka utworów pojawiło się również w międzynarodowym filmie "Upside Down".
 

Jakie płyty inspirowały Cię w przeszłości, a jakiej muzyki słuchasz dzisiaj?


Maethelyiah: Danse Society, Joy Division, Adam & the Ants, Peter Gabriel, Pink Floyd są zdecydowanie wśród nich.


Paul Nash: Jako nauczyciel muzyki mam bardzo eklektyczny gust, zbyt wiele do wymienienia, od klasyki po jazz i nowoczesność, ale ostatnie 3 nowe albumy, które kupiłem w tym miesiącu to Elbows "Audio Vertigo", The Smile "Wall of Eyes" i najnowszy album Stevena Wilsona "Harmony Codex". Oczywiście wciąż cenię wszystkie albumy z wczesnych lat 70-tych i 80-tych, na których dorastałem, od Floydów, Sabbathów przez Bowiego po Genesis, potem Joy Division przez The Cure po KJ itd. Zbyt dużo by wszystko wymieniać.

Co sądzisz o powrocie płyt winylowych? Czy to znak, że ludzie nadal potrzebują fizycznych nośników, czy to tylko moda? Wiele osób kupuje płyty winylowe tylko po to, by postawić je na półce, a to nie o to chodzi.

Maethelyiah: Winyle są być może naszym najlepiej sprzedającym się formatem. Ludzie je kochają i nie mówię tu tylko o starszych fanach muzyki. Jedną z rzeczy, które najbardziej uwielbiam, jest bycie oznaczanym w naszych postach na Dansers, gdzie nasze winyle są odtwarzane na gramofonach. Wygląda jak prawdziwy wybieg. Tyle piękności się popisuje.


Paul Nash: Myślę, że nie ma nic lepszego niż słuchanie albumu z okładką w ręku, czytając teksty i informacje oraz ciesząc się grafiką, która uzupełnia muzykę. Dla mnie płyta to dwie strony muzyki, utwory, które są przeznaczone do odtwarzania w sekwencji, a nie tylko jeden utwór na liście odtwarzania Spotify - to nie jest całe doświadczenie. Prawdopodobnie wydaję o wiele za dużo pieniędzy na winyle i tak, siedzą one na półkach, ale są też z nich zdejmowane i odtwarzane. Nie sądzę, że to kiedykolwiek umrze, niektórzy z moich młodych studentów już zbierają winyle i kochają je, więc nie jest to tylko nostalgia dla nas, staruszków. 

Na koniec powiedz nam, jakie macie plany na najbliższą przyszłość.


Maethelyiah: Planujemy więcej koncertów w nowym roku, jednak właśnie zostaliśmy zaproszeni na Wave Gothik Treffen, gdzie wystąpimy 19 maja. Oczywiście może być kilka koncertów w UE, zanim sfinalizujemy daty w USA i miejmy nadzieję w Japonii.
Pomijając koncerty, pracujemy nad nowymi rzeczami z włoskim filmowcem Lucą Tornatore i jestem prawie pewna, że nowy album wkrótce zacznie nabierać kształtów. Na tym polega trud pracy z niesamowicie kreatywnymi i wspaniałymi kolegami z zespołu.

Dziękuję za poświęcony czas. Pozdrawiam Was serdecznie i czekam na Wasze (polskie?) koncerty jak i kolejne albumy.


Bardzo dziękujemy za zaproszenie. Kochamy Polskę. Jest tam kilku uroczych Danserów, a Marcjanna, jeden z naszych specjalnych gości na płycie "The Loop", również pochodzi z Polski. Mamy nadzieję, że wkrótce wystąpimy w pobliżu.


Paul Nash: Dziękuję! Mam nadzieję, że wkrótce znów odwiedzę to wyjątkowe miejsce.


Jakub Karczyński