Sięgając po najnowszy album grupy The 69 Eyes, nie miałem specjalnych oczekiwań, ani tym bardziej wymagań. Nie ukrywam, że znajomość z tą fińską grupą zakończyłem na płycie "Paris Kills" z 2002 roku. Późniejsza zmiana stylistyki oraz słabe recenzje prasowe, jakoś ostudziły mój zapał. Gdy pojawiły się pierwsze wzmianki o nowym krążku grupy, przyjąłem je bez specjalnego entuzjazmu. Mimo to, postanowiłem posłuchać i przekonać się, czy The 69 Eyes są w stanie jeszcze mnie oczarować.
Kilka pierwszych odsłuchów nie nastroiło mnie zbyt przychylnie, choć dwa utwory zapadły mi w pamięć. Pierwszym z nich był przebojowy "Black", który pięknie nawiązywał do najlepszych płyt tej grupy takich jak "Blessed Be" czy wspomniana już "Paris Kills". Wracałem do tego utwory tak często, że nawet moja żona zaczęła go podśpiewywać, choć nie gustuje ona w tego typu muzyce. Niemniej to, co przyciągało mnie najmocniej na tym albumie, to utwór numer 7, zatytułowany "Borderlands". To prawdziwa perła tej płyty. Ballada tak piękna, że ręce same składają się do oklasków. No i ten specyficzny klimat jak z westernów, który czaruje i uwodzi słuchacza. Nic dziwnego, że słuchając tych dwóch utworów naprzemiennie, zapomniałem o reszcie płyty. Na szczęście w porę przyszło opamiętanie. Nastawiłem album od początku, by po kilkukrotnym przesłuchaniu dojść do wniosku, że nie ma tu słabych utworów. Owszem, jedne podobają mi się bardziej, inne mniej, ale to wciąż bardzo wysoki poziom. Nie spodziewałem się, że The 69 Eyes nagrają tak przebojowy, tak spójny i tak uzależniający album. Gdybym dziś miał typować moje ulubione utwory z płyty "X", wybrałbym aż siedem z dziesięciu nagrań. Trudno bowiem pominąć tak kapitalne rzeczy jak "Love Runs Away", "Tonight", "If You Love Me The Morning After", "I Love The Darkness In You" czy "I'm Ready". Te rock & roll'owo - gotyckie utwory, powinny okupować stacje radiowe, a nie jakieś małe, zadymione kluby. Czasy jednak mamy takie, a nie inne, więc chyba musimy się z tym pogodzić. Niemniej w domowym zaciszu warto podkręcić regulator i pośpiewać z Jyrkim I love the darkness in you/ So dirty / So blue.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji posłuchać tej płyty, zróbcie to jak najszybciej. Kto wie, być może i na was rzuci ona swój urok. Czego jak czego, ale atutów tej płycie nie brak. Sprawdźcie, a przekonacie się, że tutaj nie ma miejsca na chłodne kalkulacje, tutaj rządzi autentyczny, gotycki rock & roll. Po takiej dawce wrażeń jaką zapewnił mi album "X", miejsce wśród najlepszych płyt roku 2012 ma zapewnione.
Jakub "Negative" Karczyński